
W tym wpisie chciałbym poruszyć kilka kontrowersyjnych zagadnień, na które sam nie znam odpowiedzi. Wydaje mi się, że takowe nie istnieją, ale każdy powinien rozważyć je w własnym sumieniu.
1. Stereotypy statystyczne
Jak już wspominałem we wstępie, statystyka jest pewnym uproszczeniem rzeczywistości.
Obserwujemy jakieś zachowania, wyciągamy najczęściej pojawiające się wzorce i tworzymy uogólnienia. Nawet w życiu codziennym, podświadomie stosujemy te same zasady. Przykładowo: „Pierwsze wrażenie”. Poznajemy kogoś i podświadomie, po paru chwilach już mamy wyrobione o tej osobie pewne zdanie. Kim ona jest, jaki ma charakter, co może myśleć.
Nasz umysł przetwarza w jednej chwili wiele zmiennych: ubiór, sposób chodzenia, mówienia, gestykulację, kontakt wzrokowy i wiele innych cech. Przetwarza je automatycznie, bez naszej świadomości i porównuje do poznanych wcześniej wzorców – uogólnień powstałych na podstawie kontaktu z innymi osobami, zobaczonych w filmach etc. Często nasze pierwsze wrażenie okazuje się trafne, ale któż z nas jednak srogo się nie pomylił?
Statystyczne opisy grup działają podobnie. Niektóre wyniki wskazują np. że kobiety mają przewagę w zadaniach pamięciowych, zdolnościach werbalnych oraz inteligencji emocjonalnej, mężczyźni z kolei w zadaniach matematycznych i wizualno-przestrzennych.[1] [2] [3]
Czy oznacza to, że każda kobieta lepiej sprawdzi się w roli psychologa, a mężczyzna w roli programisty? Oczywiście, że nie. Sam znam wiele bardziej „ścisłych” kobiet ode mnie oraz mężczyzn bardziej wrażliwych od wielu kobiet. Nie można generować wniosków ogólnych na jednostkę.
Choć niewątpliwie, ilościowo znam więcej mężczyzn parających się programowaniem i więcej kobiet pracujących w bardziej humanistycznych kierunkach. Tworząc np. kampanię marketingową skierowaną do programistów, brałbym pod uwagę, że większość to mężczyźni, ale rozmawiając z konkretną osobą nie szufladkowałbym jej w żadnej kategorii.
2. Opieka psychologiczno–zdrowotna
W obecnych czasach wraz z rozwojem technologii, internetu, świata cyfrowego pojawia się coraz więcej problemów, chorób cywilizacyjnych. Pojawiają się również w coraz większej mierze problemy psychologiczne, społeczne. Rośnie również świadomość społeczna i moda na zdrowe życie. Jednocześnie nasze społeczeństwo coraz bardziej się starzeje.
Wszystkie te czynniki sprawiają, że rośnie zapotrzebowanie na usługi wsparcia psychologicznego lub medycznego. Duże zapotrzebowanie przy ograniczonej liczbie specjalistów prowadzi do wzrostu cen albo skrócenia czasu / jakości obsługi.
Tutaj z pomocą pojawia się statystyka. Lekarze może i nie zawsze wykonują samodzielnie analizy statystyczne, ale korzystają z ich wyników np. w wytycznych klinicznych, wynikach badań naukowych, algorytmach decyzyjnych.
Jak już było wspomniane, statystyka umożliwia tworzenie modeli upraszczających rzeczywistość, np. klasyfikujących objawy chorób czy przewidujących skuteczność leczenia. Ułatwiają one, przyspieszają dokonywanie diagnoz, ale jednocześnie odpersonalizują daną osobę.
Lekarz nieraz ma tylko kilka minut na dokonanie diagnozy i zaproponowanie leczenia. Podobnie przy wizycie u psychologa. Istnieje ryzyko, że psycholog, do którego trafimy, już po wstępnym określeniu naszego problemu przypisze nas do jakiegoś schematu.
Ze względu na ograniczenia środków coraz bardziej/częściej możemy czuć się jako przedmiot niż podmiot. Nie ma tutaj, a przynajmniej nie dostrzegam, dobrego rozwiązania. Z jednej strony system nie ma dość czasu, by indywidualnie podchodzić do każdej osoby, podejście statystyczne pozwala pomóc jak największej liczbie typowych przypadków. Z drugiej strony – takie podejście rodzi coraz większą nieufność do opieki zdrowotnej.
Coraz więcej osób szuka pomocy u dietetyków, trenerów personalnych, naturopatów itp. Gdzie znajduje się „złoty środek” pomiędzy statystycznym a indywidualnym podejściem do pacjenta? Skąd znaleźć środki, by lekarze mogli bardziej osobowo traktować pacjenta? Nie wiem.
3. Szczepienia
Przyszedł czas na najbardziej kontrowersyjny temat: temat obowiązku szczepień.
Chyba zdecydowana większość osób nie ma wątpliwości, że szczepienia to jedna z największych zdobyczy medycyny. Chronią one miliony ludzi przed śmiertelnymi chorobami, wyeliminowały wiele chorób jak np. czarna ospa z świata. Szczepienia poza ochroną pojedynczych jednostek chronią również całe społeczności (tzw. odporność zbiorowa).
Czy jednak szczepienia powinny być obowiązkowe? Weźmy np. jedną z najbardziej przebadanych, najbezpieczniejszych szczepionek, tj. szczepionkę na grypę. Najcięższe możliwe powikłania poszczepienne dla tej szczepionki wg. badań to ciężkie reakcje alergiczne oraz zespół Guillain-Barré (GBS). Ryzyko wystąpienia tych powikłań jest BARDZO rzadkie (mniej niż 1 czy 2 wystąpienia na milion).[4]
Hiszpanka, jedna z najgroźniejszych odmian grypy w historii, zebrała tragiczne żniwo na całym świecie. Czy jednak ta historyczna lekcja byłaby wystarczającym powodem na wprowadzenie obowiązkowych szczepień przeciw grypie? Załóżmy taką sytuację: osoba, która usilnie nie chce poddać się szczepieniu, a zostanie do tego zmuszona, dostanie ciężkiego powikłania poszczepiennego. Będzie to ta jedna obserwacja z miliona. Czy poczucie niesprawiedliwości i krzywdy u tej osoby nie będzie uzasadnione?
A co w przypadku szczepień, gdzie bardzo rzadko, ale zdarzają się bardziej poważne powikłania łącznie ze śmiercią? Czy zmuszając osoby niechętne, nie będziemy odpowiedzialni za ich krzywdę?
W przypadku dobrowolnych szczepień pacjent ma możliwość świadomego wyboru — zna potencjalne korzyści i ryzyka. Jednak w sytuacji, gdy szczepienia stają się obowiązkowe, ta decyzja jest narzucona z góry. Informowanie o ryzyku nadal jest konieczne z punktu widzenia prawa i etyki, ale nie zmienia faktu, że osoba nie może odmówić.
Pojawia się więc dylemat: czy odpowiedzialność za ewentualne powikłania przenosi się w pełni na państwo? A jeśli tak — czy państwo jest gotowe tę odpowiedzialność realnie ponosić? Czy jednostka, zmuszona do działania wbrew swojej woli, nie traci autonomii — nawet jeśli działania są prowadzone w imię dobra wspólnego?
Czy może jednak wolność osobista jednostki powinna być ważniejsza od dobra ogółu?
Jest to pytanie, dylemat, na który każda odpowiedź będzie zła i jednocześnie dobra. Zależeć będzie ona po prostu od wyznawanej hierarchii wartości.
Podsumowując
Statystyka jest potężnym narzędziem pozwalającym nam zrozumieć świat, ułatwia podejmowanie decyzji. Sprawia, że są one bardziej obiektywne, efektywniejsze. Jednakże patrzy ona przez pryzmat liczb, prawdopodobieństwa. Niekoniecznie dostrzega za nimi człowieka.
Wydaje się niemożliwym, by osoby zarządzające państwem mogły swoje decyzje podejmować uwzględniając dobro każdej osoby. Korzystanie z uogólnień modeli statystycznych maksymalizujących dobro ogółu jest koniecznością. Ale gdzie jest granica? W którym momencie należy powiedzieć stop? Że pójście o krok dalej zbytnio naruszy wolność i przestrzeń osobistą jednostki.
Jest to bardzo trudne pytanie, z którym pozostawię czytelnika.
Autor: Mateusz Żołneczko, Starszy konsultant w zespole analizy danych w StatSoft
Wyrażone w tekście poglądy i opinie są jedynie opiniami autora i niekoniecznie odzwierciedlają poglądy firmy StatSoft Polska.
[1] „Sex Differences in Cognitive Abilities” autorstwa Diane F. Halpern (2000)
[2] Mayer, J. D., Salovey, P., & Caruso, D. R. (2008) Emotional Intelligence: New Ability or Eclectic Traits? American Psychologist, 63(6), 503–517.
[3] Nie czytałem żadnego z powyższych artykułów jedynie opisy napisane przez ChatGPT
[4] https://www.everydayhealth.com/flu/the-facts-on-flu-vaccine-risks/#allergic-reactions